sobota, 3 sierpnia 2013

Jeździec znikąd


19 lipca nie mogłam spać. A gdy już zasnęłam, to bardzo szybko wstałam. To był ten dzień, mój ukochany. Uwielbiam oglądać filmy z Deppem, najbardziej te nowe, w kinie. Dlatego w ten cudowny piątek ubrałam się jak najbardziej Deppowo, w stylu kochanego Johnny'ego. Nawet zrobiłam sobie przypinkę "I <3 JD". Mogłam iść do mojego Heliosa w Tczewie, zamiast tego umówiłam się z drugą adminką na mojej stronie Polscy fani Johnny'ego Deppa - Doną Aną (imię również Klaudia).
Akurat przyjechała na wakacje do Gdańska - jakże mogłabym odmówić? Wsiadłam w pociąg i pojechałam. A na miejscu byłam mile zaskoczona - trajkotałyśmy o NIM jak najęte. Kupiłyśmy bilety, rozsiadłyśmy się i... ja wyjęłam komórkę i oglądałyśmy (już na reklamach) gify, a potem... Wyjęła tablet! Widzowie musieli się już na wstępie przyzwyczaić do naszych wrzasków, bo zdjęcia były przeboskie!
Ale co ja miałam...? A tak. Jeździec. Coś pięknego. Może nie będzie to do końca obiektywna recenzja, ale po prostu... zakochałam się w Tonto.


Ten ciekawy Indianin zajmuje drugie miejsce na mojej liście najlepszych roli Johnny'ego, zaraz po kapitanie Jacku Sparrowie. Może dlatego, że też jest takim dziwakiem? Kto wie. W końcu reżyserem TLR jest Gore Verbinski, tam samo jak trzech pierwszych części POTC. I istotnie, pojawia się kilka aluzji do tej cudnej serii. Choćby taka, że kochany Tonto ma zegarek (Jack kompas), a jedna ze scen walki na pociągach wygląda prawie identycznie jak początkowa ucieczka Jacka w Piratach z Karaibów: klątwie "Czarnej Perły"! Uwielbiam takie smaczki, a to niewątpliwie dodaje uroku tej miłej opowiastce o Dzikim Zachodzie.


Moja pasja do czytania zaczęła się tak naprawdę, gdy miałam jakieś 8 lat, a tata zabrał mnie do biblioteki. Były wakacje, a mi nudziło się niemiłosiernie. Założył mi kartę i wcisnął w ręce "Szatana z siódmej klasy" i "Tomka na Czarnym Lądzie". Zakochałam się. Znowu. Chociaż w sumie był to chyba mój pierwszy raz. Cała seria o Tomku szybko poszła, potem był Pan Samochodzik. Zastanawiałam się: co dalej? I wtedy znowu wkroczył mój tata.


Jako że Tomek spotkał kiedyś Indian, tata polecił mi Karola Maja i tą tematykę. Przeczytałam chyba wszystko, co było o nich w bibliotece, tak to mnie wciągnęło. Za to moja mama była załamana, gdy zamiast "Cześć" albo "Dzień dobry" odpowiadałam "Howgh"! "Old Surehand" skradł moje serce. Była to bardzo, bardzo, bardzo gruba książka, którą zabrałam do Tunezji. Na lotnisku ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale ja zatracałam się w tych tekstach. Fascynowały mnie zwłaszcza opisy niewzruszonych Indian, Apaczów, Czarnych Stóp, Komanczów, którym nie drgnął nawet jeden muskuł na twarzy, za to płakałam, gdy blade twarze zabijały bezsensownie bizony. Johnny ostatnio spełnił moje marzenia i przywrócił dziecięce fantazje.


Uroku Tonto dodaje fakt, że (jakkolwiek to dziwnie zabrzmi) ma ptaka na głowie. Karmi go, to jego przewodnik duchowy. Nadaje charakteru czerwonoskóremu, tak jak biało-czarne pasy na twarzy (skrycie uważam, że to hołd dla Tima Burtona). A kości policzkowe Johnny'ego... Cudowne! Zawdzięcza je swojemu dziadkowi, który pochodził z plemienia Czirokezów. Johnny jest więc idealnym Indianinem. A jego głos... Razem z Klaudią umierałyśmy na przyśpiewkach, które nucił Tonto, tak samo, jak gdy mówił słodko "Kemosabe". Od tamtej chwili mówię tak do mojego młodszego brata ;)


Ta nonszalancja Tonto zniewala kobiece zmysły xD A moment, gdy wchodzi po drabinie z miną "nie przeszkadzajcie sobie", kolokwialnie pisząc, rozwala system! Całe zachowanie Tonto, jego sposób wysławiania się, wiara w to, co robi, jest godne podziwu. Chciałabym mieć tyle odwagi, dowcipu i, nie kryjmy, inteligencji, aby mu dorównać. Bo mimo swojego słabego wykształcenia, uważam i głęboko wierzę w to, że Tonto, choć jego imię oznacza "głupi", jest mądrzejszy (a na pewno sprytniejszy i bardziej przyzwyczajony do życia na Dzikim Zachodzie) od tytułowego Jeźdźca Znikąd. W końcu wytropił Windigo.


Ogólnie rzecz biorąc, ten film to doskonała komedia z niewymuszoną fabułą dla całej rodziny. Psuje to fakt, że napisy dla dzieci za dobre nie są, a sama osobiście dubbingu bym nie zdzierżyła. Nie jest to jednak typowy western, dlatego uprzedzam, aby pod tym względem wiele nie oczekiwać. Jednak mnóstwo koni, pociągów, pościgów, intrygi i złoczyńcy oraz srebro - to wszystko cudownie współgra i nadaje pięknego klimatu filmowi. W pewnym momencie człowiek myśli, że to koniec - a tu niespodzianka, gra toczy się dalej. Taką sytuację mamy parę razy, po prostu tak mi to grało na uczuciach, że nie mogłam usiedzieć na miejscu! Muzyka również zachęci nawet najbardziej opornych.


Muszę też przyznać, że bałam się tego filmu. Tak, to nie jest literówka. Myślałam "Johnny, co ty wyrabiasz", że może teraz nie dać rady. Obawiałam się, że będzie to pierwszy film, który mu nie wyjdzie, a ja przyjadę z kina zawiedziona. Sytuacji nie poprawiało mnóstwo niepochlebnych recenzji w internecie. Do dziś nie rozumiem, dlatego tak ludzie o tym pisali! Mogłabym ten film oglądać w kółko!  W przyszłym tygodniu idę drugi raz, zabieram kuzynkę. Film jest zwyczajnie za świetny!


Na dodatek trafiłam na prawdziwą gratkę! Gdy wróciłam do Tczewa, wciąż oszołomiona cudownością filmu, zaszłam do kina. Z myślą "A co mi tam!" podeszłam do kasy i zapytałam o plakaty. A pan był tak miły, że dał mi identyczny jak u góry. Kinowy! Nie musiałam czekać, dawać numeru telefonu ani nic. Po prostu - magia Tonto! Było to zupełnie coś innego niż jak chciałam zdobyć plakat "W ciemność Star Trek" z Benedictem Cumberbatchem w Krewetce w Gdańsku. W końcu i tak go nie dostałam, chociaż męczyłam pracowników wiele dni. Dlatego już wiem, gdzie starać się o plakaty. A kochany Tonto patrzy na mnie miłym wzrokiem!


Dochodzi do tego jeszcze kochana Helenka. Umarłam, gdy mówiła tym cudownym głosem "poszło mi oczko w pończosze" <3 Jej noga jest fantastyczna! I znowu kochany Tonto: "Chcieć dotknąć"! Rola Heleny nie jest duża (właściwie nie powinno jej być na plakatach), ale bardzo przyjemna. Ruda całą swoją sobą jest niepowtarzalna. A gdy Tonto zamknął się u niej w klatce... Ach, scena ze skorpionami! Mistrzostwo! Latający koń, tego możecie się spodziewać! I do dziś jest dla mnie miłą zagadką jak Tonto uciekł z więzienia. Radzę się na seansie przygotować na dużo westchnięć dziewczyn (i nie tylko), gdyż Johnny cały czas jest bez koszulki!
Osobiście rozwalają mnie 2 cytaty Tonto o skakaniu:
"- My skakać.
- W pociągu są ludzie!
- Oni skakać. 
- Tam są dzieci!
- One też skakać."

i:

"- Skakać!
- W lewo? W prawo?
- Tak!"


Na koniec muszę jeszcze dodać, że film był na podstawie serialu, który Johnny oglądał w dzieciństwie. Marzył wtedy, aby być Tonto. Wniosek? Marzenia się spełniają, trzeba tylko o nie walczyć. Nie złapiesz gwiazdy, jeśli nie wyciągniesz po nią ręki. A wracając do serialu, Deppowi nie podobało się to, że Tonto jest jedynie pomocnikiem, dlatego bardzo chciał i zależało mu na tym, aby jak najbardziej rozwinąć swoją rolę. Został nawet "adoptowany" przez plemię Komanczów, a film przez nich pobłogosławiony. I spójrzcie wyżej: moim zdaniem mu się udało. Miliony ludzi pokochało Tonto, właśnie dzięki niemu. Z drugoplanowej roli zrobił prawdziwy majstersztyk, coś, czego sama nie zapomnę do końca życia. Nie jest to już szary Indianin, sługus Rangera w obcisłym kostiumie, ale ważna postać, wysuwająca się na czoło. Bez niego film byłby mdły. Tonto zmienia wszystko diametralnie o 180 stopni i jest dobrze. Jest świetnie.


Johnny na premierze jak zwykle wyglądał cudownie. Dopasowany garnitur jak najbardziej w moim typie. Wolę jak ma długie włosy, ale te... no nie idzie mu się oprzeć ;) Marzyłam, aby być na premierze w Londynie, niestety znowu nie wyszło. Ryczałam cały dzień i noc w poduszkę, napisałam z żalu niemrawy wiersz o nim, którego tu nigdy nie opublikuję i do teraz mam DEPPresję. Po prostu to dla mnie sytuacja tragiczna, że jest on tak blisko ode mnie, a jednocześnie tak daleko! Gdy jest w Ameryce lub Japonii, to rozumiem, że dzieli nas kawał świata, ale gdy sobie uświadomię, że może lecieć nade mną samolotem albo jest teraz w miejscu z fanami, gdzie i ja łatwo mogłabym się dostać, pęka mi serce.
Zaciskam wtedy pięści, próbuję się jakoś trzymać.
Inni Deppheads i przyjaciele mi w tym pomagają. I kiedyś nadejdzie ten dzień, gdy go spotkam, wiem to gdzieś tam, w głębi duszy.
Bo przecież nadchodzi kiedyś taki dzień, gdy porządny człowiek musi założyć maskę, Kemosabe.

6 komentarzy:

  1. Dona Ana pozdrawia! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie napiszę nic dotyczącego oceny filmu. Za bardzo subiektywna...
    A co do marzeń: spełnia się jedno na milion. Spokojnie można liczyć, że nasze będzie akurat w tych 999 999 przegranych.

    OdpowiedzUsuń
  3. też najmocniej kocham Tonto zaraz po Kapitanie Jacku Sparrowie :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Tonto. Zgadzam się, że recenzja jest subiektywna, ale i tak mi się podoba. Bo ja czuję dokładnie tak samo. Pozdrawiam. Depphead <3

    OdpowiedzUsuń
  5. hmm... Kiedyś miałam taką fazę na punkcie wokalisty, Chestera Benningtona (Linkin Park), jak Ty na punkcie Deppa. Teraz już z tego wyrosłam, niemniejednak wiem co czujesz, dlatego nie będę chamska.
    To co napisałaś, to nie jest recenzja - to zbiór pochlebstw.
    A jeśli chodzi o książki - piąteczka, miałam tak samo i mam do dziś.

    PS. nie uważasz, że to źle, że Depp grał Tonto tak samo jak Sparrowa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sory że się wcinam, ale on nie zagrał ich obu tak samo -.-

      Usuń